Malowidło i rzecz nigdy nie są tym samym. P. Ruiz Picasso Niektórych technokratów (jeżeli w ogóle można o takich mówić, tzn. jeżeli pojęcie technokracji nie jest archaizmem) śmieszy bądź irytuje tzw. malarstwo. Wychodzą oni z założenia, że istnieją nowe, lepsze, dostarczane wraz z rozwojem techniki, bardziej niezawodne nośniki informacji, w tym nośniki obrazu, niż np. kawał szmaty. Pomijam tu aspekt finansowy, dzięki któremu wybitne płótna nie uległy zapomnieniu, jako zbyt niski wobec wagi tematu. Pomimo szeregu zalet, nowe podstawy bytowe obrazu są niewiele warte w porównaniu z płótnem, resp. malowidłem, przy czym konstrukcja powyższego wartościowania za podstawę uznaje potencjalną głębię przeżywania sztuki, której to głębi zakres potencjalności jest ustalany przeze mnie. Problem polega na tym, że wraz ze zmianą realnej podstawy bytowej "dzieła sztuki", przeobrażeniu ulega również samo dzieło, które jest intencjonalnie konstytuowane przez perceptora**. Wynika to, między innymi, z jakościowej różnicy samego aktu kontaktu z przedmiotem sztuki. Dyferencjacje jakości owego samego aktu znaleźć mogą swoje uwarunkowania w tym, co zewnętrzne i w tym, co wewnętrzne***; nigdzie indziej. Może zacznijmy od zewnętrzności, jako od tego, co powszechnie uznawane jest za łatwiej wykrywalne. Otóż, jakość wartości malowidła uległa radykalnej zmianie. A to z dwóch powodów.
Malowidło oddało ostatni bastion oryginalności z chwilą wprowadzenia na rynek drukarki Hewlett-Packard LASERJET 1100. Choć można by podejrzewać, że stało się to znacznie wcześniej, np. przy modelu HP DJ 520. I nie mam tu wcale lub tylko na myśli n. p. malowidła jako reprodukcji. Aspekt niepowtarzalności stracił walor. Sztuka to masowa produkcja i konsumpcja jednocześnie. Nie ma kultury, jest kultura popularna. Jeżeli do substancjalnych cech dzieła sztuki zaliczalibyśmy jednostkowość, to śmiało moglibyśmy stwierdzić, że Sztuka skończyła się gdy zaczęły działać koncentracyjne obozy masowej zagłady w czasie 2-giej wojny światowej. Aby przedstawić to bardziej obrazowo, pozwolę sobie przytoczyć krótki fragment ze wspomnień Henry'ego Ford'a, dotyczący jego wynalazku, któremu to należy przypisać ogromny wpływ na kształtowanie się wszystkich aspektów życia ludzkiego w 20-stym wieku. Mianowicie, panu Henry'emu Ford'owi wpadł do głowy koncept linii produkcyjnej, gdy podczas przechadzki po rzeźni przypatrywał się świniom wiszącym w rzędach na ruchomych hakach.
Nowe, cyfrowo konstytuowane nośniki obrazu (bądź w ogóle informacji) nie spełniają w y ł ą c z n i e funkcji podstawy bytowej dla owego obrazu. Trudno nie zauważyć, że mnogość ich funkcji przechodzi swoiste metamorphosis, powoli zaczyna przekształcać się w dyferencjalny gąszcz cybernetycznej pracy i rozrywki. Z kolei jeżeli rozważyć istotowe funkcje płótna, to oczywiste jest, że taka istotowa funkcja jest jedna. Najważniejszą cechą malowidła jako płótna ograniczonego ramą, jest stanowienie realnej, bytowej podstawy dla obrazu.
Jakkolwiek, moim skromnym zdaniem, najistotniejszą i zarazem najdonioślejszą kwestią wpływającą na określenie wartości malowidła w sensie tradycyjnym jako produktu wyższej wagi jest chwila intymna z obrazem zawieszonym w galerii. Trudno jednak w tej sprawie umiejętnie operować słowami, gdyż dotyczy ona przeżyć i doznań, które w żadnym wypadku nie są intersubiektywnie komunikowalne. Znów trzeba przyznać rację Ingardenowi; Piękna nie da się pojęciowo ściśle określić, ale da się je bezpośrednio uchwycić. Można więc jedynie opisywać efekty, będące następstwami owego stanu umysłu. W czasie konstytuowania się obrazu w umyśle perceptora pojawiają się szczeliny, pęknięcia w bipolarnej konstrukcji IN\OUT. Chwile, kiedy zbędny podział na to, co zewnętrzne i na to, co wewnętrzne zostaje zupełnie unicestwiony, to chwile, gdy obraz jako byt intencjonalny w sposób paradygmatyczny doprowadza do przeżycia estetycznego, które wyłącza ową dramatyczną dychotomię. Przeżycie estetyczne jest symboliczną prezentacją jedności. A to właśnie dzięki temu, że zawsze oferuje jakiś skrawek totalności, bez której tak trudno żyć i oddychać w ogóle. ___________ |